W końcu dotarliśmy na Piazza Grande, by przyjrzeć się świątecznej ofercie w Villaggio Tirolese.
Słoneczny dzień przyciągnął mnóstwo osób, które kręciły się między drewnianymi domkami, wypełnionymi dekoracjami i jedzeniem.
Nie planowaliśmy robić zakupów świątecznych, a nawet gdyby to miało nastąpić, musielibyśmy fortunę zostawić na tym kiermaszu.
Ceny wyrobów nie pozostawiały złudzeń, choć pewnie nie brakowało chętnych na karuzele pozytywki, ręcznie robione bombki, świąteczne obrusy w renifery czy bardzo popularne w tym roku skrzaty – z czapkami nasuniętymi na oczy i wielkimi puszystymi brodami.
Zapach pieczonej kiełbasy z cebulką spowodował, że byłam oszołomiona i nie zrobiłam nawet jednego zdjęcia skrzata, więc uwierz na słowo.
Oblegano również stoiska z jedzeniem, na których były ciasta i ciastka, kolorowe babeczki i pączki, pizza, kilka rodzajów precli, pieczone na ogniu mięso.
Zapach smażonej kiełbaski z cebulą zdominował nasze kubki smakowe i wzbudził w nas i naszych gościach achy i ochy.
Bez zbędnego ociągania opuściliśmy Piazza Grande, by na moment przysiąść na Prato i pogadać w cieniu Katedry Duomo.
Gościom spodobało się Arezzo – za piękno, spokój i porządek, jaki tu panuje. Przy okazji znaleźli małą, nieco obskurną w wyglądzie, ale tanią restauracyjkę w centrum starówki, z dobrym winem i jedzeniem w hojnych porcjach.
Myślę, że zajrzymy tam wkrótce i albo potwierdzimy wersję gości, albo….nie.
Wieczorem Paweł rozgrzał piec – potem wyłaniał się raz po raz z pizzą.
Mistrzowsko wykonana i niesamowicie dobra, wywołała zachwyty naszych gości, Magdy i Primo.
Oprócz szeroko pojętego tematu życia w Italii, pizza była jednym z tematów, na który do późna rozmawialiśmy przy butelce wina. Pewnie byśmy jeszcze przeciągali, ale siła wyższa w postaci dzieciaków położyła nas do łóżek.
Poniżej kilka fotek z Villaggio Tirolese, może znajdziesz inspirację do zrobienia ozdoby własnoręcznie.
Dobrego dnia-)