Na stronie głównej koncernu Solvay przeczytałam, że jest to wielosektorowa firma chemiczna, zaangażowana w rozwój chemii, która zajmuje się najważniejszymi wyzwaniami społecznymi.
Dla przemysłu krajowego i zagranicznego produkuje chemikalia, m.in: sodę, chlor, nadtlenek wodoru i chlorek wapnia.
Firmę Solvay w 1912 roku założył Joseph Ernest Gaston Solvay, belgijski polityk i biznesmen. Na przestrzeni lat firma ta zatrudniła tysiące pracowników, dlatego w ramach wdzięczności imieniem firmy Solvay nazwano m.in. aglomerat (stąd Rosignano Solvay), stadion, szkołę i kino. W internecie można znaleźć mnóstwo artykułów prasowych na temat tej „karaibskiej” plaży (na mapie pod nazwą Spiagge Bianche lub Rosignano Spiaggia).
Poza informacjami promującymi to miejsce, są również niepochlebne, a w nich wątpliwości dotyczące korzystania z kąpieli w pobliżu fabryki Solvay.
„Karaibskie” plaże w rzeczywistości zostały ukształtowane przez zrzutywapienia i kredy z fabryki, co według pracownika firmy Solvay, jest neutralne i nieszkodliwe.
Jakby wapienia i kredy było mało, ekolodzy oskarżają firmę o zanieczyszczenie gleby rtęcią, chromem, arsenem, kadmem i ołowiem. Według UNEP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska), to jedno z piętnastu najbardziej zanieczyszczonych wybrzeży Morza Śródziemnego.
Nam od razu nasunęła się myśl, dlaczego w takim razie fragment tej plaży otrzymał wyróżnienie Bandiera Blu.
Podobno w okresie letnim nie ma gdzie parasola wcisnąć, tak wielką popularnością cieszy się Rosignano Solvay, a turystyczne firmy kuszą zdjęciami „karaibskich” plaż na wyciągnięcie ręki.
Słyszałam nazwę „chemiczne Karaiby” i takie skojarzenie nasuwa krajobraz, który można zobaczyć po przybyciu na tę plażę.
Zawitaliśmy tam w trzecim tygodniu października. Usiedliśmy na betonowych schodach opuszczonego budynku i mogliśmy podziwiać plażę pełną ludzi i kolorowego sprzętu do kitesurfingu.
Jeden człowiek w piankowym kombinezonie pomagał unieść latawiec, inny rozciągał na piasku bar (system do sterowania latawcem), a dziewczyna przed nami przygotowywała się do zmierzenia z wiatrem i falami.
Komentowaliśmy akrobacje kitesurferów, którzy momentami lecieli kilka metrów nad poziomem morza, by po chwili znowu pruć wzburzone fale.
Ponury widok zabudowań fabryki i rur wcinających się w głąb morza na długość kilkudziesięciu metrów, skutecznie psują i odbierają urok temu miejscu. To nasze wrażenia.
Do innych widoków przywykliśmy, wypoczywając nad włoskim morzem, a tu na brzegu nawet wodorostów nie ma.
Podsumowując zdobytą wiedzę i odwiedzając tę plażę, stwierdziliśmy z Pawłem, że o ile można przyjazd w to miejsce potraktować jako atrakcję, to jednak lepiej powstrzymać się przed kąpielą. Zbyt wiele niewiadomych narosło wokół Rosignano Solvay.
Faktem jest, że biała plaża jest niesamowicie popularnym kąpieliskiem i wygląda na to, że plażowicze niespecjalnie przejmują się skutkami, jakie mogą wyniknąć z kąpieli, nawet w odległym czasie.
Biały piasek nie parzy w stopy, a po wyjściu z morza nie ma wysypki.
Wypoczywaliśmy niedaleko Rosignano Solvay, więc postanowiliśmy zaspokoić ciekawość i zajrzeć do tego „karaibskiego” raju.
Byliśmy pod wielkim wrażeniem tego miejsca od samego początku, od momentu wejścia na plażę. Turkusowy kolor wody w połączeniu z białym piaskiem, czyni tę plażę wyjątkową i nie dziwi mnie już sława białych plaż Rosignano Solvay.
Historia i działalność fabryki, która wpłynęła na środowisko naturalne, panorama otaczająca plażę i wreszcie wielka niewiadoma dotycząca faktycznego wpływu tego miejsca na zdrowie plażowiczów, budzi nasze wątpliwości.
Zadziwiające jest, jaką perełkę komercyjną udało się stworzyć z miejsca, zdegradowanego przez przemysł chemiczny.
Wszystkie informacje na temat Rosignano Solvay zaczerpnęłam z artykułów zamieszczonych w na włoskich stronach internetowych.
Nie wykąpaliśmy się w turkusowych wodach i nie zapłaciliśmy za parking, bo ten poza sezonem jest bezpłatny.
Dobrego dnia -)